W zasadzie największym "serwisowym" błędem jest brak smarowania ślizgów. Jeśli nie smarujemy przez jedną noc to można powiedzieć że jeszcze ujdzie ale np. jazda na nieposmarowanych nartach przez cały sezon potem zostawienie ich niezakonserwowanych na lato to już prowadzi do nieodwracalnych zmian w strukturze ślizgu. Ślizg jest suchy , wyjałowiony i nawet późniejsze wielokrotne smarowanie nie odwróci procesu degradacji ślizgu. Dopiero konkretne szlifowanie odsłaniające nie zniszczony jeszcze ślizg doprowadza nartę do 100% sprawności.
Pomijam fakt kosztów smarowania ale na prawdę szkoda drogie narty wykańczać w ten sposób.
Stosujemy zasadę " kto smaruje ten jedzie "!

---

Race, z tego co słyszałem jest znacznie gorzej, mianowicie dobrze wysuszony ślizg już nigdy nie będzie w 100% taki jak przed tym wysuszeniem. Najbardziej jest to widoczne w biegówkach, co z kolei jest bardzo logiczne.

---

Czesc, czesc czy to wysuszanie slizgu i jego degradacja dotyczy rowniez nart nowych, nieuzywanych na sniegu?

---

Producent zabezpiecza ślizgi nowych nart technicznym smarem więc spokojnie możesz spać spokojnie.

---

Dodajmy też fakt jeśli już komuś przyjdzie nie szanowane narty (nie smarowane) oddać do regeneracji to przy dość mocnym utlenieniu trzeba na maszynie zebrać większa ilość ślizgu!! niż przeciętnie a wtedy może go szybciej braknąć, a w tedy już po nartach (kubełek).

---

Kamo dzięki za podkreślenie ważnej kwestii w bardzo naoczny sposób.

---

Nie przesadzajcie panowie, "struganie ślizgu" i tak jest nieuniknione z racji dokopywania się do krawędzi z okazji dobrego ostrzenia i kładzenia struktury Ale opiekować się trza

---

Jasiu nie bluźnij!!

---

Podbijam ten jakże ważny temat na letnie dni do poduchy.

---

To ja dołożę swoje małe bluźnierstwo. W poprzednim roku miałem w ręku 3 pary nart - jedne z roku 1977 ( Fischer. Racecarwer widział u Smusza - całkiem ładne), drugie Sulov z podobnego okresu, trzecie epoksy3150 z wczesnych 80tych.
Wszystkie pary leżały w niekorzystnych warunkach prawie 30-35 lat (temperatura w miejscu przechowywania czesto wynosiła kilkadziesiąt st - nieocieplony strych i w przewiewnym miejscu). wszystkie narty były wrzucone tam prosto ze stoku bez sladu konserwacji, a 'za życia' smarowane swieczką na zimno a i to od swieta.
Slizgom można było zarzucic wszystkie mozliwe grzechy, zniszczone, porysowane, krzywe i solidnie 'puklate' ale nie to ,ze były w jakiś sposób uszkodzone, wysuszone, zdegradowane...

Może teraz robią jakieś znacznie gorsze slizgi?


pozdrawiam
michał

---

To że na ślizgach na nartach z lat 70tych poprzedniego wieku nie było śladów degradacji nie znaczy że niebyły zdegradowane. A co do ślizgów nart z tamtego okresu to napewno były "lepsze" bo materiał jest o gęstrzej budowie przez co napewno jest bardziej odporny na promieniowanie UV utlenianie. W przypadku obecnych nart stosuje się "gorszy" materiał do budowy ślizgu bo jest mniej gęsty a im bardziej sportowa narta (droga) to ten materiał jest jeszcze "gorszy".Ot co.

---

Acha

---

Ja bym nie używał słów "gorszy" , "lepszy" bo to takie trochę enigmatyczne określenie . Lepiej powiedzieć /napisać , że np. "inne"

---

"Lepszy" lub "Gorszy" odnosiło się bezpośrednio do wypowiedzi szanownego Miga który właśnie użył tego stwierdzenia.

---

>>To że na ślizgach na nartach z lat 70tych poprzedniego wieku nie było śladów degradacji nie znaczy że niebyły zdegradowane

To moje 'acha' dotyczyło głownie tego tajemniczego stwierdzenia.....
Czym wiec ta niewidzialna degradacja sie objawia? Dodam, że jedna para z tych powyższych nart została potraktowana maszynowym wyrównaniem slizgu i to co zostało jest doskonałej jakości. Można przy okazji sprawdzić.
Każdy polietylen, zarówno ten z rury (mam taki kawałek, który już 20 lat lezy na słońcu i jest jednostronnie , od nasłonecznionej strony, wyblakły i chropowaty), jak ten na slizgu jest wrażliwy na UV (tylko czarny PEHD nie jest) , radykalnie mniej na O2. Gdyby te narty stały ślizgiem do słonca być może juz po kilku latach jakieś uszkodzenia uszkodzenia byłyby widoczne.
Sam tlen w ciemnym pomieszczeniu działa - jak słusznie napisałeś - niezauważalnie ... , czego przykład podany był wyżej w postaci starych nart. Ponadto słusznie wyżej zaważono, że coroczne serwisowanie narty - ostrzenie z dołu zwykle połaczone z wyrównaniem slizgu - nie daje nartom szansy na zauważalne 'utlenienie'. Być moze slizgi niszczeją w inny sposób ale na pewno nie jest to wpływ o2 z powietrza.
hm....
Gdyby ta degradacja była tak szybka to nikt z ekologów nie płakałby nad ilością torebek na wysypiskach....


Miłego dnia
Michał

---