W tym roku padło na Liwę. Zamierzaliśmy w dniach 8-11 05 pokonać ja praktycznie od źródeł do ujścia. Plan był bardzo ambitny. Pierwsze 10 kilometrów jednoznacznie było określane tak w opisach jak i przez znających rzekę kolegów z Prabut jako praktycznie niedostępne.
Cóż, po sukcesie na Welu w zeszłym roku byliśmy pełni nadziei. Przygotowania pokazują że jest parę niewiadomych. Zdjęcia satelitarne w skali 1:1000 nie pozwalają miejscami na identyfikacje koryta. Pozostaje mapa i nos.
Początek jak zwykle – przed 7.00 w Nowym Mieście Lubawskim. Przepakowanie do Transita przyczepa ze sprzętem i w drogę.(
Załącznik:
1.JPG [ 80.94 KiB | Przeglądany 4061 razy ]
) Zamierzaliśmy zacząć na jeziorze Piotrkowskim. Niestety brzeg okazał się zarośnięty, jedyną możliwość – pakowanie na drodze, transport kajaków ze sprzętem 100 metrów po bagnistej łące i później jeszcze jakieś 50 po wędkarskim pomoście uznaliśmy za zbyt czasochłonną i niebezpieczną ze względu na Gostysiowe kłopoty z błędnikiem.
Po zbadaniu terenu start wypadł w końcu mniej więcej w połowie odległości między jeziorami Piotrkowskim a Januszewskim na rzece właściwej.(
Załącznik:
2.JPG [ 88.11 KiB | Przeglądany 4061 razy ]
) Szybkie pakowanie, piwo dla wody(
Załącznik:
3.JPG [ 89.61 KiB | Przeglądany 4061 razy ]
) i dla pokrzepienia ducha, cumka w rękę i holujemy.(
Załącznik:
4.JPG [ 96.45 KiB | Przeglądany 4061 razy ]
) Już po 200 metrach pierwszy dzik przebiega drogę jakieś 20 metrów ode mnie, właśnie dlatego warto jeździć w takie miejsca!!!
Po kolejnych 100 metrach mostek na drodze leśnej i przenioska (
Załącznik:
5.JPG [ 81.02 KiB | Przeglądany 4061 razy ]
) i dalej holowanie. Teren dziki i niedostępny. Niestety dno staje się grząskie i nie pozwala normalnie iść. Siadamy więc do kajaków i przeciągamy przez bagno chwytając się resztek słupków regulacyjnych. Po 100 metrach trochę puszcza ale po chwili rzeka kończy się betonowym przepustem pod skarpą. Zaskoczenie bo na mapie rzeka jest odkryta. Kolejne przeciąganie prze las jakieś 50 metrów do mostka. Stąd mamy do jeziora około 200 metrów. Niestety po 100 metrach rzeka niknie w przyjeziernych bagnach. (
Załącznik:
6.JPG [ 80.59 KiB | Przeglądany 4061 razy ]
,
Załącznik:
7.JPG [ 86.88 KiB | Przeglądany 4061 razy ]
) Próby sondowania kończą się zawiśnięciem na wiośle i kąpielą po pachy w borowinach.(
Załącznik:
8.JPG [ 87.23 KiB | Przeglądany 4061 razy ]
) Sondujemy dwa kierunki i na obu jedyna możliwość to karczowanie z kajaka. Szybka narada i decydujemy że będzie to zbyt czasochłonne. Postanawiamy cofnąć się do ostatniego mostka i znaleźć obejście prze las. Po 30 minutach droga zostaje odnaleziona i wstępnie oczyszczona. Najpierw jakies 150-200 metrów na wózeczku (
Załącznik:
9.JPG [ 99.96 KiB | Przeglądany 4061 razy ]
)a później jeszcze około 100 przez las. Zabawa jest przednia a wyłaniające się słońce jeszcze polepsza humory. Po godzinie komplet kajaków nad wodą.(
Załącznik:
10.JPG [ 99 KiB | Przeglądany 4061 razy ]
) Jeszcze tylko pokonanie pasa trzcin (
Załącznik:
11.JPG [ 88.48 KiB | Przeglądany 4061 razy ]
) okupione jak zwykle pociętymi rękami i drzazgami oraz pływającej roślinności i jesteśmy na jeziorze. (
Załącznik:
12.JPG [ 85.94 KiB | Przeglądany 4061 razy ]
)
Pierwszy ruch wiosłem po ponad dwóch godzinach od zrzucenia kajaków na wodę to jak do tej pory rekord.
Słoneczko, piwko i w drogę. Jezioro całkowicie dzikie, praktycznie bez śladów jakiejkolwiek działalności ludzkiej, jedna czy dwie zrujnowane wędkarskie kładki. Takich miejsc nie ma już niestety wiele.(
Załącznik:
13.JPG [ 89.44 KiB | Przeglądany 4061 razy ]
)
Wypływ rzeki oczywiście zarośnięty. Szybko lokalizujemy go po koronach drzew i z maczetą w ręce jako najbardziej mobilny (jedynka) wbijam się w trzciny. Po parunastu minutach nareszcie jest rzeka. Szerokie na 6-7 metrów koryto przecinające piękny bukowy las. Wita nas zrujnowana kładka i konieczność przerzucenia kajaków brzegiem przez padłe z obu brzegów jak na złość w jednej linii drzewa.(
Załącznik:
14.JPG [ 96.53 KiB | Przeglądany 4061 razy ]
)
Dalej już luksus rzeka jakby puściła.(
Załącznik:
15.JPG [ 92.8 KiB | Przeglądany 4061 razy ]
) Betonowy mostek z drzewami wymagającymi cięcia,(
Załącznik:
16.JPG [ 95.3 KiB | Przeglądany 4061 razy ]
)dopływ z boku i już rozlewisko(
Załącznik:
17.JPG [ 95.82 KiB | Przeglądany 4061 razy ]
) przed jazem w Gostyczynie.(
Załącznik:
18.JPG [ 80.31 KiB | Przeglądany 4061 razy ]
)Przed wojną od jazu prowadził kanał łączący pobliskie (200 metrów) Fabianki z jeziorem Gaudy. Kanał został zniszczony w czasie wojny ale mamy nadzieję znaleźć połączenie kanału z rzeka odległe o jakieś 700 metrów od jazu i nim dotrzeć do nie zawalonej (jak wynika ze zdjęć satelitarnych) części kanału.
Wyciągamy kajaki na brzeg i idziemy zbadać teren. Przedzieramy się przez las wzdłuż koryta jakieś 300 metrów – mniej więcej połowę odległości do miejsca w którym powinna odchodzić odnoga do kanału. Niestety – jak to określił trafnie Piotrek – koryto jest pełne drewna. Wody praktycznie nie ma a kajaki trzeba by ciągnąc brzegiem. Płoszymy rodzinę dzików – pierwszy raz widziałem małe dziki w naturze – super. Wracamy do chłopaków.
Kolejna narada. Postanawiamy nie zapuszczać się w bagna. Terenu dobrze nie znamy a trudno ocenić czas potrzebny na przytarganie dwójek z bagażem prze las. Mści się wygodnictwo.
Wiemy już, że nie skończymy rzeki ze względu na brak czasu podejmujemy więc decyzje o zorganizowaniu transportu do Kamieńca skąd rzeka jest spławna. Chcemy trochę powiosłować. Dwójka ma udać się zorganizować transport a reszta rozbija obóz.(
Załącznik:
19.JPG [ 79.76 KiB | Przeglądany 4061 razy ]
)Pada oczywiście na mnie i Gostysia – zawsze łazimy jak trzeba. Niestety w pobliskiej Zieleni nic nie ma więc musimy uderzyć dalej. Na szczęście udaje nam się złapać okazje więc stosunkowo szybko organizujemy traktor z przyczepą na 8.00 następnego dnia. Niestety powrót odbywa się z buta. 7 kilosków boli. Gostyś odczuwa jeszcze resztki niedawnego przeziębienia. Po 3 godzinach jesteśmy z powrotem.
Ognisko, pigwówka Siekiera i spać.
CDN