Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]


{ RELATED_TOPICS }
 Tematy   Autor   Odpowiedzi   Odsłony   Ostatni post 
Na tym forum nie ma nowych nieprzeczytanych postów. Terapia. - opowiadanie

Raceman

0

614

01 lip 2011, 11:35

Raceman Wyświetl najnowszy post

Na tym forum nie ma nowych nieprzeczytanych postów. Born To Die - opowiadanie

Raceman

0

634

02 lip 2011, 9:14

Raceman Wyświetl najnowszy post

 





Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 11 ] 
Autor Wiadomość
 Tytuł: Incydent - opowiadanie
PostZamieszczono: 30 cze 2011, 18:04
Offline
Moderator
Awatar użytkownika

Rejestracja: 23 lis 2010, 16:45
Posty: 4063
Obrazki: 4
Lokalizacja: Pawłowice
Podziękował : 857 razy
Otrzymał podziękowań: 591 razy
Imię: Marcin
Dni na nartach: 1
Incydent




- Dałbym głowę, że wsiadłem w samolot i wróciłem do domu - ostatni reportaż z Bliskiego Wschodu kosztował go kamerę i . . . nowiutką kewlarową kamizelkę.
Kawa, oprócz cukru zawierała dużą dawkę gipsu. Kelner wykazał się dobrą wolą i wyciagnał starą butlę z propanem. Prądu nie było na całej ulicy.
- No i co tak milczysz , daj mi coś na popołudniowe wydanie - starł rękawem ze stolika pył. Kurz już opadł i można było swobodnie oddychać.
Siedzący w pełnym rynsztunku oficer Służb Specjalnych patrzył mu w oczy. Znali się od dziecka. Ufali sobie. Jurek nigdy nic nie opublikował bez jego zgody, a Rysiek nigdy nic nie powiedział, co "góra" by zakwestionowała.
- Nie wiem co ci powiedzieć - opuścił wzrok - nic z tego nie rozumiem. Ty też widziałeś pare "Bum", to nie trzyma się kupy -.
Patrzyli z baru przez wybitą futrynę okna. Służby specjalne zabezpieczyły cały teren i tylko wpuścili Jurka, na wyraźny rozkaz Ryszarda.
- Same paradoksy - westchnął - gość wylatuje razem ze ścianą i jedyne zadrapanie ma ... po porannym goleniu. Drugi przelatuje przez ulicę i wali w mur, że tynk odpada, wstaje i nic mu nie jest. Tuż obok drzewa, nawet listek nie opadł, został stalowy kikut ściętej latarni. Ciężkie automaty do gry sprasowane do grubości papierku po czekoladzie . . .- wyliczał na palcach.
- A teraz najlepsze, żadnej wysokiej temperatury, żadnego zapłonu, ognia, sladów pożaru. - wstał z krzesła i rozejrzał się czy ktoś ich nie słyszy. Schylił się do dziennikarza i wyszeptał.
- Mamy tylko nadtopione kawałki metalu....wiesz co powiedzial ekspert od pirotechniki? - Jurek poczuł jego wodę po goleniu - . . . że tak może się wypalić metal tylko w próżni, . . . wchodząc w atmosferę ziemską...i wiesz jaką musi mieć kitę ? - dodał.
- . . . a ten pieprzony kawałek mela przeleciał 30 metrów z prędkością promu kosmicznego. . . i zatrzymał się. Dlaczego? - rozłożył ręce - powinien już dawno wchodzić na orbitę księżyca -
Wyszli z filiżankami na ulicę. Odłamki skrzypiały pod ciężkimi butami żołnierza.
- Widzisz to szkło ? Pomijam to, że nikt nie oberwał w cymbał, przecież to oczywiste przy wybuchu...- sarkazm zaczął brać górę.
- ...ale popatrz na okna pierwszego piętra. Wszystkie całe, nawet kwiatki nie straciły jednego płatka. - Podnieśli głowy, pachniało wiosną, prócz gipsu oczywiście.
- Eksplozja szła poziomo, jak kosa, ani centymetr powyżej 3 metrów . . . - Rysiek skrzyżował ramiona i dodał - . . . żadnych śladów, ani C4, ani semtex, nic... nawet gównianej resztki zapalnika...-
Jurek znał ten stan kolegi, to była bezsilność.
- Kurwa mać ... ale bym chciał mieć gościa w swoim oddziale. - rozmarzył się i odwrócił twarz w kierunku palącego słońca. W końcu byli w górskim kurorcie.
- No dobra , to co mam dać we wiadomościach - Jurek sprowadził go na ziemię.
- ...a sram na to ...- komandos uśmiechnął się pełną gębą - powiedz, że burmistrz pierdnął-



Mimo słonecznej pogody w sali panował półmrok. Tak było lepiej widać monitory. No i małolaty wolały ciemne salony gier, a w końcu to oni przynosili kasę.
Mężczyzna wszedł pierwszy, dziewczynka za nim. Mogła mieć nawyżej cztery latka.
- Za mała - barman obrócił się w stronę nieznajomego.
- Jedną kawę i spadamy - Ogolona głowa i skórzana kurtka nieznajomego sugerowała, by nie przedłużać rozmowy. Barman wzruszył ramionami i odwrócił się.
Mała szła od automatu do automatu i szarpała za uchwyty. Zatrzymali się przed bilardem. Wpadł żeton i maszyna się ożywiła. Mała próbowała coś dojrzeć ale niski wzrost ograniczał pole widzenia. Mężczyzna podniósł dziecko i posadził na szklanym blacie automatu. Metalowa kulka rozpoczeła swój bieg.
Barman podszedł z filiżanką kawy i grymasem wskazał na dziecko. Grający to zignorował i nieprzerwanie utrzymywał kulkę w ruchu.
Wpadające przez drzwi promienie światła zgasły. Całą futrynę wypełniła barczysta sylwetka. Widać było, że chłopak większość krótkiego życia spędził na siłowni. Masywny kark sztywno dzierżył niewielką główkę. Ramiona, jak wypadało na "pakera", odstawały od korpusu. Wszedł ciężkim krokiem kiwając całą karoserią na boki. Amplituda wychyleń przecieła się ze statyczną sylwetką mężczyzny, potrącił go. Kulka wpadła do wnęki i bilard zamarł. Mężczyzna powoli obrócił się w stronę góry mięsa.
- Tilt - chrapnął osiłek i przez wąskie szparki oczu spojrzał na mężczyznę. Tamtem po chwili opuścił wzrok i wrócił do gry. Wrzucił monetę i kulka rozpoczeła swoją podróż. Dziewczynka przenosiła wzrok z jednej twarzy na drugą. Wyraźnie odetchneła, gdy masywna postać weszła w głąb sali.
Na samym końcu lokalu stał stary automat. W mroku pomieszczenia można było rozróżnić jego kańciaste kształty. Podrapany i poobijany, brutalnie traktowany zgodnie ze swoim przeznaczeniem. Jego zadaniem było otrzymywać ciosy. Za jeden żeton zbierał cięgi za kogoś ... kto mógłby oddać.To, że po kolejnym uderzeniu wyswietlał jakieś wyniki, było tylko formalnością.
Mięśniak wrzucił żeton i katowana setki razy dźwignia uniosła się. Zakończona skórzaną poduchą z wymalowaną na środku tarczą urągała brutalnej przemocy, jaka jej była pisana.
Chłopak cofnął ramię i wypalił w cel. Rozległ się głośny huk i skowyt katowanego metalu. Dołączyła kakafonia elektronicznych odgłosów zachwyconej maszyny i wyświetlił się wynik: 170 kg. Gruby odwrócił się i spojrzał w kierunku grającego mężczyzny.
- Co dziadku, może się spróbujemy -
Bilard zamarł. Kulka wpadła do wnęki i nastała cisza. Mężczyzna zdjął dziecko z blatu i podszedł do baru. Położył banknot i odwrócił się do drzwi. Nie ruszył się, nie mógł. W drzwiach stało dwóch równie wypasionych "malców" z uśmiechniętymi michami.
- Wiciu chce z panem zagrać, Wiciowi się nie odmawia - piskliwy głos jednego kontrastował z szerokimi barkami.
Mężczyzna opuścił wzrok i spojrzał na dziecko. Mała była spokojna. Zrobił pół kroku w kierunku żywej barykady, ale poczuł lekki uścisk małej rączki. Zatrzymał się.
Ciszę rozerwał kolejny huk i kwilenie automatu.
- 190 tatuśku - zarechotał głos z głębi sali.
- Nie mam drobnych - odezwał się mężczyzna.
- Firma stawia - wychylił się rozbawiony sytuacją barman i uderzył garścią monet w blat. Niemal czuć było w powietrzu ozon.
Mała zgarneła monety z blatu i pobiegła w głąb salonu. Mężczyzna obrócił się i poszedł za nią.
- Robisz . . . jakieś 120 i wychodzisz - zawarczał Wicio - ... a jak spękasz to ja walę 200... ale nie w maszynkę - w tych małych, wąskich szparkach, gdzieś głęboko kryły się maleńkie oczka.
Mężczyzna spojrzał w stronę drzwi. Jego wzrok musnął gęby dryblasów i spoczął na barmanie. Ten wzruszył ramionami i dalej przecierał szklankę brudną szmatą . Człowiek w skórze stał nieruchomo. Poczuł szarpnięcie małej rączki na rękawie kurtki i spojrzał na dziecko. Ich oczy spotkały się. Skineła.
Mężczyzna podszedł do maszyny. Kątem oka spojrzał na małą i dostrzegł jej westchnnienie.
Włożył w szczeline monetę. Dźwignia nieubłaganie wznosiła się, aż do pozycji pionowej. Mężczyzna omiótł salę wzrokiem, jakby chciał zachować jej wygląd w pamięci. Zamknął oczy. Jego twarz znieruchomiała.
- Nie kondensuj się tak , bo będzie śmierdziało - doszło z pod drzwi i zawtórował śmiech.
Nie zważając na kpiny, mężczyzna wykonał kilka ruchów ramionami, jakby pozorował walkę. Wyprowadził prawy prosty, ale niezwykle wolno. Jego ramię wyprostowało się. Zaciśnięta pięść zbliżyła się do obitej skórą powierzchni poduchy. Zwolniła jeszcze bardziej, że ruch był prawie niewidoczny. Dłoń zastygła w odległości paru centymetrów od celu.
- No i rączki za krótkie - tuż przy zaciśniętej dłoni ukazała się wielka gęba z maleńkimi oczkami. Patrzył z bliska na tą brakującą przestrzeń , jakby mierzył porażkę tamtego.
Tuż przed jego nosem pięść się otworzyła i wskazujący palec wysunął się do przodu. Jego czubek nieuchronnie zbliżał się do maltretowanej setkami uderzeń powierzchni. Wicio, jak zahipnotyzowany widział niemal stykający się z celem palec.
Gdyby mikroskop elektronowy skierować na tą przestrzeń, to koniec palca byłby powierzchnią planety, jedna linia papilarna przepastnym kanionem , a skórzana poducha zbliżającą się drugą planetą. Wlatując, jak ptak w głąb tego kanionu, odnajdziemy dolinę. Na jego dnie, w zaschniętym korycie rzeki, leży kamień. Kamień unosi się i szybuje ku górze. Coraz wyżej i wyżej. Wylatuje ponad ściany kanionu i kieruje się ku zbliżającej się wrogiej planecie. Pokonuje odległość między tymi ciałami niebieskimi i uderza. Kosmiczna katastrofa byłaby nieuchronna.
Jak dwie półkule uranu, które stykając się tworzą masę krytyczną. Jak antymateria która spaja się z materią. Jak coś niewyobrażalnego zetknie się z czymś niewyobrażalnie przeciwnym . . .
Te kilka fotonów, które zdążyło wpaść do żrenicy młodego osiłka, nie zapisało obrazu eksplozji, która nastąpiła. Być może siatkówka jego oka zarejestrowała obraz oddalającej się od epicentrum głowy. Przy tej prędkości bezwładność, nawet pustego łba, powinna zmiażdżyć i odparować czaszkę wraz z wszelkimi miękkimi organami. Tu jednak archaiczne prawa fizyki nie miały zadziałać. Nim nerwy mogłyby cokolwiek przekazać, rozpędzony do pierwszej kosmicznej czerep odfrunął, zabierając cały układ inercyjny pozostałego ciała ze sobą. Gdy przelatywał przez pustą po witrynie futrynę, jego mózg jeszcze nie otrzymał żadnych informacji. Chłopak przeleciał przez ulicę i zamiast zamienić się w poatomowy cień na przeciwległej ścianie, zatrzymał się przed nią i opadł na chodnik. Organizm funkcjonował bez zarzutu, nawet rytm serca nie uległ zmianie.
Rozszczepienie molekuły na powierzchni palca było najmniejszą eksplozją jaką był w stanie kontrolować. Udało mu się zneutralizować górną i dolną półkulę wybuchu. Pozostała jedynie wąska szczelina między nimi, którą wypuścił na wolność. Jak pierscień wokół Saturna, fala uderzeniowa przyjeła postać poziomego kręgu, zmiatając wszelką materię na swej drodze.
Część fali trafiła na ścianę salonu. Jak dłuto frezowała farbę, plakaty, półki. Wiszący na jej drodze żeliwny kaloryfer sprasowała, jak harmoszkę w wydechu i wypchneła w postaci pyłu przed siebie.
Przeciwny łuk fali niósł otoczone ochronnym polem ciało chłopaka i wraz ze ścianą zewnętrzną wyrzucił na ulicę , jak śmiecie.
Fala na wprost palca uderzyła w poduchę automatu do bicia. Bezwładnośc metalowych części maszyny miażdżyła cząsteczki. Węgiel zawarty w stali zmieniała w diamenty, a inne miękkie materie rozszepiała po drodze dopełniając siłę eksplozji. Maszyna , jak wycierany gumką rysunek dziecka, przestawała istnieć znikając w postaci dwuwymiarowego obrysu fali uderzeniowej.
Osiągając zadaną odległość fala zanikła, zostawiąjąc pomięty arkusz metalowej folii fantazyjnego stopu.
Prędkość spadła na tyle, że fotony były w stanie budować czytelny dla receptorów obraz. Jeszcze trochę i wszystko na tyle zwolniło, że warstwy akustyczne mogły opisać ciszę jaka nastąpiła.
Ciekawe, że na miejscu katastrofy zawsze jest tyle kurzu. To nie ogień , czy dym jest głównym bohaterem akcji, tylko kurz.
Wszystko, co mogło w tej krótkiej ale żwawej podróży się rozpaść, rozpadło się. To co nie mogło wyparowało, reszta stała się kurzem. Gros programu zajeło odprowadzenie z miejsca reakcji żywych istot. Stojących uprzednio w drzwiach pole opuściło dopiero na ulicy, wraz z siedzącym pod barem szczurem i kilkoma milonami bakteri z brudnych naczyń. Selekcja byłaby marnotrawstwem. Błąd jedynkowy sprawił , że barman odzyskał przytomność w ubikacji na pierwszym piętrze przeciwległego budynku, z muszlą klozetową w roli chełmu.
Stojąca obok mężczyzny dziewczynka zamrugała. Jej buzia pokryła się białym pyłem. Złociste loczki, zaczesane podmuchem do tyłu, straciły blask.
- Ups ! - wyszeptała i spojrzała do góry na mężczyznę.
Odpowiedział jej spojrzeniem i opuścił wyciągniętą przed siebie rekę. Pokrywająca ich warstwa kurzu spłyneła na podłogę do ostatniej drobiny. Mężczyzna obrócił się , wziął dziecko za rękę i wyszedł na ulicę.
Przebijające się przez kurtynę kurzu promienie słońca ukazały obraz destrukcji. Powybijane witryny sklepów, szczątki framug i drzwi walały się po ulicy. Powyginane słupy lamp i nienaruszone drzewa świadczyły o selektywności rażenia. Chwiejący się na nogach barman potwierdzał precyzję. Obraz spustoszenia kończył się kilkadziesiat metrów od salonu gier, jak sceneria ze studia filmowego.
Mineli przewrócony samochód i weszli w przecznicę. Gdy podchodzili do stojącego przy krawężniku motocykla, słychać już było wyraźny dźwięk syreny policyjnej. Posadził małą w foteliku i dokładnie ją przypiął. Założył jej kask i sam siadł na motocykl. Maszyna ożywiła się cichutkim gwizdem rozpędzanej turbiny.
Gdy mijali rogatki, za ich plecami pojawił sie wóz policyjny. Nie zważając na kolorowe błyski i wycie syreny, motocykl wyszedł na prostą i zaczął nabierać prędkości.
Trzask w słuchawkach interkomu i głos dziecka:
- Ja chcę do domu. . . - .


Wjechali na deptak. Oblana gorącą kawą noga jeszcze bolała. Kiedy rąbneło, trzymał w ręku termos. Wybuch nastapił kilka przecznic obok, więc Falski odpalił radiowóz i byli po chwili na miejscu.
Widok był przerażający. Wszędzie tumany kurzu i porozrzucane odłamki tynku, desek i blachy. Jechali powoli wzdłuż zdewastowanej ulicy. Jeszcze godzinę temu żartowali, że to najbardziej odpicowana aleja w miasteczku. Reprezentacyjny deptak kurortu.
Nim dojechali do ogromnej dziury w elewacji podbiegł mężczyzna. Falski rozpoznał barmana z salonu gier. Wygladał jak wszystko wokoło, biały od kurzu i mocno wstrząśniety. Barman rzucił się na maskę radiowozu i wydzierał się do nich przez szybę. Prawą reką gdzieś wskazywał. Falski zbyt długo robił w policji, by tracić czas na uspakajanie rozhisteryzowanego człowieka. Podążyl wzrokiem za reką barmana i zdażył zobaczyć tył odjeżdżającego motocykla.
- Melduj na posterunek - warknął do siedzącego obok pomocnika i wdepnął gaz. Auto zarzuciło i wypadło w przecznicę. Motocyklista nie reagował na syrenę i migającego koguta i nabieral prędkości.
Falski nie lubił gonić motocykli. Sam dużo jeździł na motorze i nadal miał wielu kumpli po klubach. Taka pogoń zawsze kończyła się glebą ściganego. Teraz w martwym sezonie, kiedy nie było korków, klient miał niewielkie szanse. Falski był w tym dobry.
Dochodzili go w ciasnych uliczkach. Na prostej motor odskakiwał. Falski próbował oszacować maszynę. Ocenił ją na ciężki "kredens", ale zwroty i przyśpieszenia świadczyły o sportowych parametrach. Wygląd motocykla świadczył o ostrym tuningu optycznym, silnik był niewidoczny. Nisko zawieszony korpus wykluczał skoki przez krawężniki i ucieczkę w teren. Jedno było pewne, jak wypuści go za miasto może być trudniej.
Radiowóz ściął zakręt i wpadł na zewnętrzną dwupasmówki. Odciął wyjazd na wylotówkę, zmuszając uciekiniera do pozostania w miasteczku. Motocykl położył się w prawy skręt. Falski przerzucił auto na prawy pas i wycelował w tylnie koło. Motocykl z pozorowanego prawego, przeszedł w lewy skręt i wystrzelił na prostą.
- Kurwa - wydarł się Falski - dałem się zrobić na taki gówniany manewr -.
Zblokował tylni dyfer i na palących się oponach obrócił auto o 180 stopni. Pchnął dzwignię na jedynkę i wbił pedał gazu w tapicerkę. Zawyła turbina i siedzący obok Marciniak poczuł narstający ucisk na klatkę piersiową.
- Chcesz się bawić, to się pobawimy - Falski przerzucał gałkę sekwencyjnej skrzyni biegów, uwalniając pełną moc maszyny - ... wsiański glina, wsiańskie auto i miastowy cwaniak...- cedził przez zęby.
Doszedł motor tuż przed zjazdem w lewo na wylotówkę. Skrócił zakręt i czekał na lewy skręt tamtego. Motocykl hamowal i położył się w prawo.
- Nie ten sam numer. . . - syknął Falski i docisnął gaz. Motor nie wyszedł z prawego, tylko przyśpieszył i odjechał.
- Shit, shit , shit . . . - Falski wyleciał na dwópasmówkę i zatrzymał radiowóz. Walił rękami w kierownicę i klął jak szewc. Wrzucił wsteczny i wystrzelił spowrotem na skrzyzowanie. Zrobił autem rajdowego "bączka" i obrócił się przodem do kierunku jazdy. Wpadł w uliczkę, gdzie zniknął motocykl i "dał w rurę".
Wyskoczyli na prostą za miastem, gdzie szosa wpadała w las. Po chwili zobaczyli motocykl. Doszli go, co go trochę zdźiwiło. Falski postanowił taranować i rozpędzał samochód. Byli już kilkadziesiąt metrów od celu kiedy zdjął nogę z gazu.
- Cholera - jego głos drżał - . . tam z tyłu siedzi dziecko ! -
Radiowóz przejechał na drugi pas i bez trudu zrównał się z motocyklem. Policjant wyjął pistolet i wymierzł przez otwartą szybę.
- Stój , bo cie rozwalę - dalekie to było od procedury zatrzymania, ale adrenalina robiła swoje.
Motocyklista obrócił do niego głowę i skinął na zgodę. Przełączył kilka przycisków na konsoli motocykla. Oba pojazdy zwalniały. Falski nadal celował z Glock'a i prowadził drugą ręką. Patrzył na to, co się działo i lufa pistoletu zaczeła powoli opadać.
Motocykl chował koła, ale wisiał w powietrzu utrzymując nadal swoją predkość. Jego bryła zaczeła się zaokrąglać. Obudowy i cała konstrukcja motoru , jak z plasteliny, przekształcała się i przyjeła formę przeżroczystej kropli. Kombinezony zlały się w metaliczną bryłę, wtapiając jeźdźców w swoim wnętrzu.
Falski nie mógł oderwać oczu , ale czuł instynktownie, że radiowów zaraz wpadnie na pobocze. Rzucil bezużyteczny pistolet pomocnikowi na kolana i wyprowadzil radiowóz na szosę.
To co miał przd sobą nie przypominało w niczym motocykla, nie przypominało niczego co Falski widział w swoim życiu, nawet w kinie.
Poczył falę gorąca, kiedy wehikuł pokrył się świetlistą poświatą i przemienił w kulę ognia.
Falski zatrzymał radiowóz i wyszli na zewnątrz. Oddalający się ognisty pocisk nabierał prędkości. Po chwili wystrzelił pionowo w niebo, zostawiając za sobą złocisty ogon.
- T, t ,t , to, to , to jak meteor, t, t, tylko odwrotnie . . . . d, d, do góry ...- mamrotał roztrzęsiony Marciniak.
Falski już wracał do siebie . Jego mózg nie zgadzał się z tym, co otrzymał od oczu, ale był już opanowany.
- T, t, tylko na posterunku ani słowa gówniarzu, zrozumiano? - starał się opanować drżenia głosu - . . . mam jeszce pół roku do emerytury , paniał ?


Maleńkie rączki z dziecinną łatwością pchneły masywną szufladę hibernatora. Leżący na niej mężczyzna wjechał bezszelestnie w czarną gardziel zamrażarki. Komora uszczelniła się z sykiem. Dziewczynka pocałowała palec i dotkneła nim metaliczną powierzchnię ściany.
- Z tobą zawsze jest wesoło - wyszeptała i odwróciła się w stronę ciemnego korytarza. Lekkie drżenie podłogi świadzczyło o wejściu w Trzecią Hiperświetlną. Mała wślizgneła się do ciasnego pomieszczenia Komunikatora i usiadła wygodnie w fotelu. Wirtualny ekran rozświetlil mrok. Przymrużyła oczy i wprowadzała dane.

" Raport z inspekcji farmy hodowlanej Terra XIII w układzie Małe Słońce IV.

Stan liczebny hodowli - w normie.
Odpad liczebny - w normie.
Pozysk bydła przewidziany na ten sezon - jak planowano.
Przebieg kontroli - rutynowy.
PS: Nieznaczący incydent w okręgu Yrtat.
Podczas oczekiwania na otwarcie okna teleportacyjnego bezpośredni kontakt z bydłem typu: H-Sap.
Mała nadgorliwość droida ochrony bezpośredniej.
Odpad bydła - zero.

Koniec Raportu
Starszy Inspektor Agro-Nadzoru Sekcji XV : Yustiniana "

Ekran zgasł.
Dziewczynka wstała i przeciągneła się jak kot. Wróciła tą samą drogą i otworzyła swoją komorę. Ułożyła się w miękką pościel i przytuliła pluszowego misia.
Zapadła ciemność.





Zbyszek M.




Na górę
 Wyświetl profil Prywatny album  
 
 
 Tytuł: Re: Incydent
PostZamieszczono: 30 cze 2011, 18:08
Offline

Rejestracja: 23 lis 2010, 20:07
Posty: 710
Podziękował : 1 raz
Otrzymał podziękowań: 69 razy
A co to jest?
Fragment twojej książki?




Na górę
 Wyświetl profil  
 
 
 Tytuł: Re: Incydent
PostZamieszczono: 30 cze 2011, 18:10
Offline
Moderator
Awatar użytkownika

Rejestracja: 23 lis 2010, 16:45
Posty: 4063
Obrazki: 4
Lokalizacja: Pawłowice
Podziękował : 857 razy
Otrzymał podziękowań: 591 razy
Imię: Marcin
Dni na nartach: 1
A właśnie że nie , dostałem zgodę od naszego forumowicza na wklejanie Jego opowiadań na Skimanię, więc wklejam, i co nie fajne? ;)




Na górę
 Wyświetl profil Prywatny album  
 
 
 Tytuł: Re: Incydent
PostZamieszczono: 30 cze 2011, 18:23
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: 01 maja 2011, 12:42
Posty: 1053
Obrazki: 31
Lokalizacja: Rzeszów
Podziękował : 164 razy
Otrzymał podziękowań: 343 razy
Imię: tadeusz
Dni na nartach: 0
wypisz wymaluj Agata Christie. :lol:




Na górę
 Wyświetl profil Prywatny album  
 
 
 Tytuł: Re: Incydent
PostZamieszczono: 30 cze 2011, 18:32
Offline
Moderator
Awatar użytkownika

Rejestracja: 23 lis 2010, 16:45
Posty: 4063
Obrazki: 4
Lokalizacja: Pawłowice
Podziękował : 857 razy
Otrzymał podziękowań: 591 razy
Imię: Marcin
Dni na nartach: 1
Oj Tadek, Tadek ;) , moim zdaniem dobre.




Na górę
 Wyświetl profil Prywatny album  
 
 
 Tytuł: Re: Incydent
PostZamieszczono: 30 cze 2011, 18:45
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: 01 maja 2011, 12:42
Posty: 1053
Obrazki: 31
Lokalizacja: Rzeszów
Podziękował : 164 razy
Otrzymał podziękowań: 343 razy
Imię: tadeusz
Dni na nartach: 0
Żartowałem przecież, autor zastrzegł wizerunek, czy mamy się bawić w zgadywanki ?

Będzie więcej?




Na górę
 Wyświetl profil Prywatny album  
 
 
 Tytuł: Re: Incydent
PostZamieszczono: 30 cze 2011, 18:58
Offline
Moderator
Awatar użytkownika

Rejestracja: 23 lis 2010, 16:45
Posty: 4063
Obrazki: 4
Lokalizacja: Pawłowice
Podziękował : 857 razy
Otrzymał podziękowań: 591 razy
Imię: Marcin
Dni na nartach: 1
To wszystko zależy od WAS czy chcecie?




Na górę
 Wyświetl profil Prywatny album  
 
 
 Tytuł: Re: Incydent
PostZamieszczono: 01 lip 2011, 9:32
Offline

Rejestracja: 23 lis 2010, 20:07
Posty: 710
Podziękował : 1 raz
Otrzymał podziękowań: 69 razy
Poproszę o ciąg dalszy.




Na górę
 Wyświetl profil  
 
 
 Tytuł: Re: Incydent
PostZamieszczono: 01 lip 2011, 19:32
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: 07 kwie 2011, 17:21
Posty: 1358
Obrazki: 25
Lokalizacja: Kraków/Rząska
Podziękował : 405 razy
Otrzymał podziękowań: 445 razy
Imię: Michał
Dni na nartach: 0
Chcę, fajne i mi się podoba :) czekam na ciąg dalszy. Gratki dla Autora!




Na górę
 Wyświetl profil Prywatny album  
 
 
 Tytuł: Re: Incydent
PostZamieszczono: 02 lip 2011, 7:07
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: 25 lis 2010, 20:11
Posty: 1113
Obrazki: 5
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 499 razy
Otrzymał podziękowań: 514 razy
Imię: Michał
Dni na nartach: 0
Dobre,

Przypomina mi to opowiadania SF z "Młodego Technika" w latach 70-tych ubiegłego wieku.

Czekam na następne ;)

pzdr

misal




Na górę
 Wyświetl profil  
 
 
 Tytuł: Re: Incydent
PostZamieszczono: 02 lip 2011, 9:14
Offline
Moderator
Awatar użytkownika

Rejestracja: 23 lis 2010, 16:45
Posty: 4063
Obrazki: 4
Lokalizacja: Pawłowice
Podziękował : 857 razy
Otrzymał podziękowań: 591 razy
Imię: Marcin
Dni na nartach: 1
Mnie właśnie takie odpowiadają że tak to nazwę wplątanie naszej rzeczywistości do SF.
ps. a tu macie inne opowiadanie viewtopic.php?f=78&t=613




Na górę
 Wyświetl profil Prywatny album  
 
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 11 ] 


{ RELATED_TOPICS }
 Tematy   Autor   Odpowiedzi   Odsłony   Ostatni post 
Na tym forum nie ma nowych nieprzeczytanych postów. Terapia. - opowiadanie

Raceman

0

614

01 lip 2011, 11:35

Raceman Wyświetl najnowszy post

Na tym forum nie ma nowych nieprzeczytanych postów. Born To Die - opowiadanie

Raceman

0

634

02 lip 2011, 9:14

Raceman Wyświetl najnowszy post

 


{ RELATED_TOPICS }
 Tematy   Autor   Odpowiedzi   Odsłony   Ostatni post 
 


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  

  stat4u

  Nowości Nowości Mapa Strony Mapa Strony Index Mapy strony Index Mapy strony RSS RSS Lista kanałów Lista kanałów

Powered by phpBB © 2007 Group