Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]


{ RELATED_TOPICS }
 Tematy   Autor   Odpowiedzi   Odsłony   Ostatni post 
Na tym forum nie ma nowych nieprzeczytanych postów. Incydent - opowiadanie

Raceman

10

1161

02 lip 2011, 9:14

Raceman Wyświetl najnowszy post

Na tym forum nie ma nowych nieprzeczytanych postów. Terapia. - opowiadanie

Raceman

0

614

01 lip 2011, 11:35

Raceman Wyświetl najnowszy post

 





Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 1 ] 
Autor Wiadomość
 Tytuł: Born To Die - opowiadanie
PostZamieszczono: 02 lip 2011, 9:14
Offline
Moderator
Awatar użytkownika

Rejestracja: 23 lis 2010, 16:45
Posty: 4063
Obrazki: 4
Lokalizacja: Pawłowice
Podziękował : 857 razy
Otrzymał podziękowań: 591 razy
Imię: Marcin
Dni na nartach: 1
Born To Die



Zaczął padać deszcz. Krople głosno dzwoniły o szybę.
-"Cholera !"- teraz dopiero sobie przypomniał , że nie wstawił motocykla do garażu.

Zbiegł po schodach do samych drzwi. Już miał wyciągnąć rękę w stronę klamki , kiedy ta delikatnie drgnęła. Zamarł. Jeszcze lekko się obróciła... i...
"Kurwa" - pomyślał- "przecież mogłem się zasłonić...". Klamka wystrzeliła prosto w jego twarz. Razem z nią drzwi. Ciężkie drzwi. Gałka klamki przeszła koło skroni, ale potężne dębowe wrota uderzyły go w pierś i rzuciły o ścianę...
"No ładnie, wracamy do roboty" - przeszło mu przez korę mózgową jeszcze w locie.
Intruz stanął w drzwiach oślepiony lampą na suficie. Teraz dopiero dostrzegł nieogoloną gębę i arabskie rysy. Ciemna skóra potwierdzała, że to nie Góral.
Bandzior zasłonił od światła oczy i spojrzał na leżącego. Alex zamarł, miał być nieprzytomny. Napastnik przeszedł przez niego i skierował się po schodach do góry.
"Bać się! Musisz się bać!'- kołatało mu w głowie. Otrząsnął się. Szybkim spojrzeniem ogarnął architekturę klatki schodowej, zapamiętał fotograficznie. Z leżącej pozycji kopnął w przełącznik. Zapadła ciemność. Kroki napastnika zamilkły. Teraz !
"Idzie do dziewczyny"- Alex walczył ze spokojem- "Idzie, by ją skrzywdzić! Nic nie zrobisz!"- poczuł lekkie mrowienie w karku - "Jeszcze trochę strachu! Jeszcze trochę adrenaliny!"- ciepło, poczuł ciepło. Poczuł pot. Strach!
"No to jesteś mój..." Alex zmrużył oczy...jak kot na widok myszy...myszy w ślepym rogu...
Sylwetka bandziora oderwała się od poręczy schodów. Przeskoczył barierkę prosto na niego. Ale ten skok...ten lot.. był coraz wolniejszy, wolniejszy. Jego tętno szalało. Napastnik wolniejszy, coraz wolniejszy. Już miał uderzyć kolanami w jego kark, ale spokojnie zrobił unik i patrzył jak ten spada. Upadł kolanami na kamienne schody.
Alex poczuł pewność i ... coraz szybsze ruchy tego na dole. "- Adrenalina! Bez niej będzie kiepsko -"
Tamten klęknął na obolałe kolana i odwrócił się do Alexa. Ten poczuł wielką łapę na szyi i mocne pociągniecie. Zrobił obrót i minął się z pięścią prawej dłoni bandyty. Instynkt go nie zawiódł. Ten chciał go wciągnąć na... Ostrze wystawało między palcami zaciśniętej pieści. "Bandycki nóź"- przemknęło Alexowi. Wyrwał się ale spadał, spadał ze schodów. Znowu był poniżej przeciwnika. Błysło światło. Obaj zmrużyli oczy.
Teraz wolnym ruchem, naprawdę wolnym ruchem bandzior zbliżał się do mężczyzny. Zaciśnięta pięść z wystającym ostrzem. Alex omiótł klatkę schodową za jakiś narzędziem, za jakąś bronią. Na podłodze leżały jedynie drobne przedmioty z przewróconego podczas walki stolika. Alex spojrzał na jeden z nich..."- Żenada -..." , leżał tam tylko długopis.
Teraz naprawdę się bał. Nie musiał sam się przekonywać. Czuł strach. Prawdziwy śmierdzący strach. Schodziło do niego po schodach ponad 90 kilo mięśni.
Bandzior był zbudowany jak kulturysta. Ciasna bluzka pokazywała cała anatomię i godziny walki z hantlami.
"No i kicha..." - jedynie to mu przyszło do głowy.
Ale adrenalina zrobiła swoje i potężny cios nożem zbliżał się ... za wolno...

***


Alex wyprostował się na kozetce.
- Czy zawsze psychoanalitycy kładą pacjentów na kozetce. - mruknął pod nosem.
- Chyba tak - Mężczyzna w fotelu założył kolano na kolano i sięgnął po fajkę - Pozwoli pan, że zapalę.
W gabinecie było ciemno. Szkliły się jedynie antyramy na ścianach, ale dyplomy już były nieczytelne. Alex opuścił wzrok.
- Ale ja nie jestem analitykiem, tylko neurologiem, więc nie musi pan leżeć.- Zapalił fajkę. Alex nabrał powietrza.
- Twierdzi pan doktorze , ze to dar a nie ułomność.
Lekarz pufnął dymem w sufit. Amfora. Jedyny zapach tytoniu który Alex był w stanie znieść.
- To tak jakby pan panował nad czasem, czym więcej adrenaliny tym szybciej pracuje pana mózg. Szybciej pan ocenia, szybciej reaguje, szybciej...
- Zaraz. Zaraz - Alex przerwał mu - To nie jest panowanie , bo nie mogę tego sam wywołać. To tylko efekt uboczny.
- No nie całkiem - lekarz sięgnął po zapałki. Fajka zgasła.- wystarczy, że pan sprowokuje u siebie powstawanie adrenaliny, to proste.
- Proste? - Alex uniósł głos - Jak to zrobić?
Lekarz się uśmiechnął.
- Na początku wystarczy się bać, to strach da panu kopa adrenaliny - zawiesił głos - Strach da panu władzę nad...czasem.


***


Patrzył na zbliżające się ostrze.
"- Jeszcze nie, jeszcze nie..."- czekał, o ile ułamki sekund można wyczekać. Teraz już widział wyraźnie krawędź noża, Zza włochatych paluchów wystawał fragment znaku producenta.
"- Porządny sprzęt"- mikromyśl błysła. Teraz!
Pieść z nożem szła po linii prostej. Nie mógł jej zablokować gardą. Jego ramię uderzyło dopiero od wewnętrznej staw łokciowy napastnika. Ostrze stanęło milimetry przed źrenicą. Czuł rosnąca siłę na broniące oka ramię. Prawą ręką chwycił zewnętrzną stronę dłoni i obrócił ją wzdłuż osi ramienia bandyty. Nic! Nie ruszyła! Powinna się skręcić i wypuścić nóż. Nic.
Teraz tamten przyłożył drugą dłoń i nacisk narastał. Ręce Alexa mdlały." -Nie wytrzymam-"
Odwrócił wzrok od ostrza i zlokalizował jedyny przedmiot w zasięgu prawej ręki. Teraz już bandzior napierał na niego całym ciałem. Leżeli na schodach głowami w dół. Alex nie czuł kamiennych stopni na karku, czuł ...śmierć.
Ostrze było krótkie, ale dotarłoby przez oczodół wystarczająco głęboko żeby go zabić.
"- No to decyduj gdzie chcesz oberwać -" zadał sobie ...
Oderwał prawą dłoń. Ostrze pozbawione oporu ruszyło. Szarpnął głową w prawo kierując nóż pod obojczyk. Wolna ręka uderzeniem chwyciła przedmiot i wracała tym samym torem w stronę głowy tamtego. Ostrze noża weszło w ciało Alexa.
" - Szybciej, zaraz sparaliżuje ból..."- pieść Alexa zakończyła lot uderzeniem w głowę bandziora.
To nie był krzyk, raczej kwilenie. Nie, to był pisk. Wysoki, klujący pisk. Napastnik puścił wbity w ramie nóż i chwycił się za głowę. Odchylił się do tyłu i wrzeszcząc chciał zasłonić ucho, z którego wystawał koniec wbitego ...długopisu. Alex zamachnął się i uderzył ponownie. Końcówka długopisu trzasła , uniemożliwiając jego wyjęcie. Bandzior trzymał się za głowę, wył i próbował wstać. Kopnięcie powaliło go na plecy. Zaczął zjeżdżać po schodach w konwulsjach. Alex odskoczył. Gdy ten dotarł w jego zasięg, chwycił dłoń leżącego i jednym ruchem wykręcił jego ramie. Dołączył drugie i położył ofiarę na brzuchu.
- Daj coś, - ryknął w górę schodów. Dziewczyn patrzyła na całą scenę ze schodów.
- Daj coś do związania, taśmę, cokolwiek.- Alex trzymał wykręcone na plecach ramiona leżącego. Dziewczyna nie drgnęła.
- Ściągaj rajstopy! Szybko!- dziewczyna zareagowała, za wolno - To nie striptiz , rusz się!
Rzuciła rajstopy. Chwycił je szybko jedną ręką i zaczął owijać przeguby bandyty. Ten się nie bronił, ale kwilenie było nie do wytrzymania. Alex skończył taklowanie, wyprostował się i ... kopnął leżącego w twarz. Ten ucichł.
- Tak dużo lepiej.
Teraz dopiero przyjrzał się związanemu. Kawał chłopa. Był na pewno wyższy i cięższy od niego. Chociaż leżąc przed nim już takim się nie wydawał. Obcisłe spodnie podkreślały muskulaturę nóg. Czarna bluza ledwo nie pękała na potężnych mięśniach ramion. Tylko jedno zwróciło uwagę Alexa, buty. Miał zamszowe półbuty. Suche zamszowe półbuty, a padał deszcz, było mokro.
- " Nie jest sam..."- Alex spojrzał na dziewczynę i podniósł palec do ust w geście milczenia.

Doczołgał się do motocykla.
- "Cholera, a miałem to gówno zostawić w domu"- prawie czuł jak gęba mu się cieszyła, że jego ukochana zabawka jest w kufrze.
Nie mógł otworzyć bocznej klapy, byłby w polu widzenia tamtych. Byli jakieś trzydzieści metrów dalej na końcu podjazdu. Jeden siedział za kierownicą, drugi stał oparty o samochód. Czekali.
Alex uchylił skórzaną pokrywę zdobioną ćwiekami. Włożył dłoń w szparę i szukał pakunku. Żeby sięgnąć głębiej musi się wychylić aż nad zbiornik paliwa. Ile będzie miał czasu? 7-8 -...może 10 sekund...za mało.
Namacał podłużne etui. Wyszarpnął pakunek - 1 sekunda.
Suwak, rękojeść - 3-cia sekunda.
Tamci coś zauważyli. Patrzą. Górne ramię, blokada, dolne ramię, blokada..6-ta sekunda.
Ten stojący włożył dłoń pod pachę.
Pętla na gryf .... "- Kurwa ! Jak ja to zrobię w tej pozycji ?" .
Przełożył przez nogę i nagiął całość. Wskoczyła cięciwa. Ten stojący rozkraczył się i złożył oba wyprostowane ramiona , dłonie w linii wzroku... w linii strzału.
Z tulei bocznego schowka wyciągnął dwie. Pomacał końcówkę. Wybrał tą z chromo-wanadowym grotem, Druga miała myśliwskie ostrze jak brzytwa. Wstał błyskawicznie i napiął cięciwę. Ból przebitego ramienia... wytrzymał.
Z tej odległości będzie minimalny łuk balistyczny. Wyliczył położenie uda kierowcy za drzwiami auta i ...
Strzała przeszła przez oczko siatki ogrodzenia, popłynęła w lekkim bocznym drganiu i zaczęła opadać. Huk uderzenia o metalowe drzwi samochodu i krzyk bólu. Z przebitej blachy wystawały tylko kolorowe lotki, weszła cała. Stojący odwrócił się, by zobaczyć co się stało tamtemu. Odsłonił bok ramion, nadal wyprostowanych z pistoletem w dłoniach.
Ta druga, myśliwska, równie przeszła z gracją przez siatkę. Nie drgała w locie. Kevlarowy pręt płynął ku ofierze jak przeznaczenie. Przeszła bezszelestnie przez lewe ramię, potem przez prawe i uderzyła w dach karoserii. Alex zobaczył drzazgi cienkich płatków zabójczego ostrza, pękających w konfrontacji z blachą. Trzon grota wszedł jednak w dach przykuwając bolesnymi kajdanami drugiego z nieproszonych gości. Alex opuścił łuk. Nie musiał do nich podchodzić. Wiedział, że ma chwilę dla siebie.


- Kim oni są?-
-To długa historia, no wiesz.
-Nie mamy tyle czasu, wersja kompaktowa . Szybko!
-No wiesz, byłam na wakacjach, poznałam takiego...araba...
-?
- No wiesz, zakochałam się, obiecałam mu ze będziemy razem, że ślub...
- ?
- Chyba to wziął na serio. Ściga mnie po całej Europie... to chyba jego kuzyni...
-?
- Chyba chcieli mnie zabrać do ... do niego
- ??... To ja mało wieśniaka nie zabiłem , a ty mi pieprzysz o jakimś romansie.
- No wiesz, to wszystko tak szybko, ta krew...
- Cholera, co ja zrobię z trzema kalekami w środku Zakopanego?
- Zadzwonię na Policję. ... to...
- Nawet się nie waż....Policja? ...zaraz... to jest pomysł...!

Chwycił komórkę i wcisnął klawisz.
- Jurek?.... masz tą syrenę zamontowaną przy kobyle jeszcze? Słuchaj, mam do Ciebie malutką prośbę....
- Siedź tu i nie ruszaj się, muszę chłopców jakoś przekonać, żeby sobie pojechali.- Nie posłuchała. Szła za nim jak cień.

Podszedł do wozu. Kierowca zwijał się z bólu. Krew z uda wylewała się na asfalt. Ręce miał wolne, ale mobilność mu ograniczało "przywiązanie" do drzwi samochody. Strzała otworzyła zapadkowy zadzior i ruszenie jej groziło rozerwaniem tętnicy udowej. Kolega z Parkerem w uchu siedział już na tylnim siedzeniu. Ten z ramionami zszytymi drugą strzałą leżał bokiem na nim. Strzały nie można było złamać, o wyjęciu nie było nawet mowy. Alex na wszelki wypadek zakleił mu przeguby taśmą. Przydała się też na usta, bo ten koci jazgot bólu był nie do wytrzymania.

Alex idąc zabrał radiotelefon z motocykla. Teraz podniósł go do ucha i strzelił squelch'em klika razy.
- C3P0 this is Mary Poppins, over......- Patrzył kątem oka czy na pewno słyszeli. Słyszeli.
Trzask squelch'a. O tym, ze gada z samym sobą wiedział tylko on...chyba?!
- Extraction at R2d2 , three packets, not closed...What? I can't "close" them here idiot ! . . . OK , 5 mins.

Tamci dwaj i tak nie byli w stanie nic zrozumieć. Gość z Parkerem w mózgu był już nieprzytomny. Ten z łapami na szaszłyku wył jak piesek. Żenada.
Odwrócił się do kierowcy
- Where is the "nuke"?- Alex rzucił mu w twarz.
Arab spojrzał szeroko rozwartymi gałami jak Szeherezada. Tak miał spojrzeć. Szafa gra!
- Where is the fucking nuke you mother fucker? - szybkim ruchem przyłożył mu do głowy metalową antenę VHFki , tak że ten poczuł lufę ciężkiej dziewiątki.
- Mi ne wieżdziecz o żadna Nuk, jaka Nuk?- wybełkotał, ale oczy mówiły , że kuma temat.
- Don't speak polish to me You fucker- ryknął. Rozejrzał się po bokach. Nikogo nie było.
- Where's the bomb ?_ wyszeptał dużo ciszej.
Arab zbladł, o ile to możliwe z tą piękną śniadą karnacją. Spojrzał mu prosto w oczy i wyłkał.
- We not terrorist, we not! We here to take girl to Shabi! - Łzy malowały prawdę na policzkach.
Alex westchnął. Podparł się pod boki. Arab wbił ślepia w jego kamizelkę. Wytarty o asfalt łach pokryty był emblematami. Alex odwrócił się by spojrzeć w okna sąsiadów. Przez moment arab zobaczył na jego plecach wielką trupią czachę otoczoną krwawym napisem "Born To Die". Czy to był wizerunek tajnego agenta ?
Alex zobaczył, że ten zobaczył... co miał niby nie zobaczyć. Podszedł bliżej do więźnia i podwinął rękaw lewego ramienia. Z tej odległości na pewno nie był w stanie przeczytać tatuażu.
- You know what that says? - wycedził w ucho araba.
- No, master, no, no!- chyba był szczery.
- "Don't Fuck With Highlanders" - . . . zawiało trupem z ust Alexa.

W tym momencie dźwięk syreny był już wyraźny.
- OK. fuckers. We will talk later...- zbliżył usta do jego ucha i wyszeptał czule - ...in Quantanamo...
Zerknął czy kluczyki są w stacyjce. Były. Lewa stopa kierowcy na sprzęgle. Noga przybita prętem strzały do drzwi, ale da radę. Odwrócił się.
Nie policzył do trzech , kiedy ryknął silnik. Koła zabuksowały w błocie, złapały przyczepność i auto wystrzeliło do przodu. Alex złożył ręce do strzału i tak zamarł. Czy można strzelić do pędzącego auta z ... radiotelefonu. Na pewno nie do pędzącego auta.

Stary PanHead Jurka wpadł na podjazd. Jazgot syreny był niemiłosierny. Alex znowu popatrzył po oknach sąsiednich domów. Były ciemne, ale za firankami...
- Wyłącz to, bo naprawdę ściągniesz gliny- ryknął do kumpla.
- Co jest ścigamy kogoś.- Jurek miał radosną minę krwiożerczego charta.
- Posrało cię? W taką pogodę?- Alex uścisnął zioma z klubu. Sprzedał mu jakiś kit o dealerach, zadymie i takie tam.
Podeszła do nich w milczeniu. Stali tak razem. Tylko Jurek gapił się na coś w kałuży.
- Nie wrócą? - zapytała.
- Może wrócą- westchnął Alex- ale chyba nie w tym wcieleniu.
Szli w stronę domu. Poczuł jak krew płynie po ramieniu.
- Alex - szepnęła - ...co to jest "Nuk"?
-Taka ksywa na bombę atomową , ... tak mówią w filmach... chyba?
Usłyszał głos Jurka, chłopak ciągle gapił się na kałużę.
- Alex! Tu coś leży!
- To sobie weź - Rzucił przez obolałe ramię. Musi to pozszywać. O zakażenie się nie bał. Za dużo surowicy zaliczył w ostatnim czasie. Powinien być na tyle uodporniony ,że.....
- Czekaj, zostaw to! - oprzytomniał i rzucił się w stronę chłopaka.
Jurek stał z wyciągniętą do przodu ręką. W dłoni trzymał ogromny pistolet. Trapezowa lufa nie pozwalała na wątpliwość.
Potężny Desert Eagle kalibru 44... milczący .



Jesionkówka, Luty 2011

Zbyszek M.




Na górę
 Wyświetl profil Prywatny album  
 
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 1 ] 


{ RELATED_TOPICS }
 Tematy   Autor   Odpowiedzi   Odsłony   Ostatni post 
Na tym forum nie ma nowych nieprzeczytanych postów. Incydent - opowiadanie

Raceman

10

1161

02 lip 2011, 9:14

Raceman Wyświetl najnowszy post

Na tym forum nie ma nowych nieprzeczytanych postów. Terapia. - opowiadanie

Raceman

0

614

01 lip 2011, 11:35

Raceman Wyświetl najnowszy post

 


{ RELATED_TOPICS }
 Tematy   Autor   Odpowiedzi   Odsłony   Ostatni post 
 


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  

  stat4u

  Nowości Nowości Mapa Strony Mapa Strony Index Mapy strony Index Mapy strony RSS RSS Lista kanałów Lista kanałów

Powered by phpBB © 2007 Group