Sezon nowy się zbliża wielkimi krokami (szkoda, że nie wielkimi płatkami śniegu). Proponuję podzielić się z zaglądającymi do nas wrażeniami i sugestiami co do ośrodków narciarskich w których można urokliwie spędzić czas na nartach i po nich właściwie zregenerować siły i podnieść się na duchu
Na początek ośrodki lodowcowe w Austrii.
Geograficznie (drogowo) najbliżej naszych granic jest chyba Dachstein.
Miejsce przeurocze z jednym ale.....
Nie wybierajcie się tam na otwarcie sezonu. Lodowiec jest mikroskopijny z niezbyt zaawansowaną infrastrukturą narciarską.
Za to jak już spadnie śnieg, to skipass tam kupowany obejmuje kilkanaście ośrodków niżej położonych.
Tutaj znajdziecie pełne info.
Tak więc nawet przy dwutygodniowym wyjeździe nie sposób się nudzić, do wyboru do koloru, każdego dnia można jeździć gdzie indziej.
Do mieszkania polecam Ramsau am Dachstein. Położone na spokojnym płaskowyżu, powyżej doliny.
Wspaniałe trasy dla początkujących. Jest fajna góra dla tych bardziej zaawansowanych Rittisberg.
Wszędzie indziej trzeba dojeżdżać autem (skibusem), ale na prawdę warto.
Tylko musi być śnieg, czasami jest go naprawdę dużo:
W poprzednich latach można było w Ramsau spotkać Adama Małysza.
Na razie tyle
cdn
misal
. A, ktoś pytał o korzyści, to mnie np., oprócz walorów sentymentalnych przekonują jeszcze dostępne tam rabaciki na skipassy i nocleg (chociaż to tylko w ramach karty Diners club, aczkolwiek co za problem wyrobić, korzyści jest sporo, nie tylko w obrębie Nassfeld). W tym roku tez chce tam „przeziomować” chociaż ekipa ciągnie mnie do Les Gets we Francji ale słyszałam, ze tam jest troszku snobistycznie…tak?