Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]


{ RELATED_TOPICS }
 Tematy   Autor   Odpowiedzi   Odsłony   Ostatni post 
Na tym forum nie ma nowych nieprzeczytanych postów. Incydent - opowiadanie

Raceman

10

1160

02 lip 2011, 9:14

Raceman Wyświetl najnowszy post

Na tym forum nie ma nowych nieprzeczytanych postów. Born To Die - opowiadanie

Raceman

0

634

02 lip 2011, 9:14

Raceman Wyświetl najnowszy post

 





Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 1 ] 
Autor Wiadomość
 Tytuł: Terapia. - opowiadanie
PostZamieszczono: 01 lip 2011, 11:35
Offline
Moderator
Awatar użytkownika

Rejestracja: 23 lis 2010, 16:45
Posty: 4063
Obrazki: 4
Lokalizacja: Pawłowice
Podziękował : 857 razy
Otrzymał podziękowań: 591 razy
Imię: Marcin
Dni na nartach: 1
Terapia




Uniósł głowę i spojrzał na budynek. - "Późny Neokomunizm" - cyniczny grymas zaakcentował myśli.
Wszedł na schody i stanął przed tablicą. Dwie wielkie litery stały na straży bogatej informacji. Nie czytał dalej... bla bla bla. Znał te tablice. Pchnął wielkie drzwi i kierował się strzałkami.
- Kto tu jest anonimowy, ja? - mruknął pod nosem patrząc na wielkie "AA" na każdej papierowej strzałce.
Przeszedł mroczny korytarz i stanął przed obdrapanymi drzwiami do sali. Nacisnął klamkę i bez pukania wszedł do środka. Oślepił go ostry blask słońca. Zakrył oczy ręką.
- Prosimy do środka - głos z głębi sali zachęcał do wejścia .
Rozejrzał się wokoło i w promieniach padających z okien ujrzał "swoją" grupę.
-"Świetlista gromadka"- przemknęło mu przez myśli.
Podszedł bliżej z udawaną nieśmiałością. Siedzieli wkoło na niewygodnych taboretach. Zachęcony gestem ręki osoby z notatnikiem na kolanach szukał wzrokiem krzesła. Ominął stertę taboretów i wybrał drewniany fotel z oparciem.
-"Kręgosłup"- mruknął pod nosem i wskazał na swoje plecy.

Terapia przebiegała standardowo. Każdy po kolei opowiadał, jak bardzo mu przykro, że jest śmieciem. Wylewali na siebie największe pomyje ze swych życiorysów. Ten kto kończył zwieszał głowę w pokorze i czekał na komentarz prowadzącego. Terapią kierował chudy facet w okrągłych okularkach. Słowa wypowiadał z namaszczeniem, wysokim, lekko piszczącym głosem, doskonale pasującym do bladej gęby.
-... i tak Witek odnalazł siebie w tym meandrze niepewności i absurdzie swojego dramatu wobec realiów, które go otaczają. Teraz jest z nami, by zostawić za sobą abstrakcyjny obraz, który go prześladuje... - "okularki" delektowały się własną elokwencją.
Wituś rozdziawił pijacką gębę na słowo "meander" i tak pozostał.
"Okular" skończył swój wywód i odwrócił się w stronę siedzącej w głębi kobiety.
- Danusia. Jesteś Danusia prawda?- zwróciły się "okularki" do młodej brunetki. Dziewczyna jakby się obudziła i powoli rozejrzała dookoła. Miała długie, kruczoczarne proste włosy. Podkreślały jej bladą , prawie porcelanową cerę. Miała klasyczne rysy z ostro zaakcentowanymi kośćmi policzkowymi. Lekko skośne oczy czyniły ją nawet piękną. Jest piękna, pomyślał. Może to i dobry pomysł, że tu przyszedł, może poderwie jakąś laskę? Nie, nie, nie tutaj.
- Danuta - jej niski głos dopełnił obrazu perfekcyjnej urody - Danusia, została w domu i pije mleko.
- Tak, oczywiście, przepraszam. - prowadzący się żachnął na takie chłodne oświadczenie. Zerknął w notatki. Zapewne tam właśnie była odpowiedź na każde pytanie. Zapewne.
- Coś o sobie...? Danu...to...(ahem) ...Danuto - spojrzał w jej stronę z miną oczekiwania.
- Chleję! Już przestałam pić, zaczęłam chlać - potakiwała swoim słowom i patrzyła wokoło. Zatrzymała wzrok na jego twarzy. Powoli go lustrowała. Ciasno zapięta wiatrówka, obcisłe dżinsy i buty. Zatrzymała wzrok na jego butach. Wiedział dlaczego tak się stało. Był środek upalnego lata. Wszyscy byli w lekkich pantoflach lub sandałach. On był w skórzanych butach, których cholewki ginęły w nogawkach spodni. Czyli babka myśli. Mózgu jej jeszcze nie wyżarło. Może jednak ją zabajeruje, wyglądała bosko.
- Raczej myślałem o tym czym się zajmujesz - wtrącił chudy mądrala .- Dlaczego tu jesteśmy , każdy z nas wie.
"Mów za siebie", przeleciało mu przez myśl i dalej studiował problem, czy laseczka jest w staniku , czy ma aż tak jędrny biust. Nie dostrzegł wgniecenia od paseczka pod bluzką na plecach , więc....
- Jestem prawnikiem, adwokatem - zmysłowy głos przywołał go do porządku. Przeniósł oczy na jej twarz. Patrzyła na niego. Złapała go na tym, że rozbierał ją wzrokiem. Nie speszyło go. Każdy by ją rozbierał... wzrokiem także...
- Zapewne to bardzo ci ciąży w pracy, to ... ten... ten problem - Chudy naprowadzał ją jak jagnię do rzeźni.
- Nie, wręcz przeciwnie, to mi bardzo pomaga - ożywiła się. Nadal patrzyła tylko na niego. Czyżby coś iskrzyło. Pani adwokat, czyli dziewięć lat studiów i parę lat praktyki. Była jakieś dziesięć, może piętnaście lat młodsza od niego. Oczywiście to był jej problem, nie jego. Jak na rozpoczętą trzydziestkę wyglądała bosko.
- Tak może się wydawać, to właśnie nam daje pozory większej pewności, pozory bezpieczeństwa i pewności...- mądrala zdjął okulary i nie przerywając pouczania kobiety zaczął je przecierać.
- No nie dokładnie tak - przerwała prowadzącemu. - To raczej ma zabić wyrzuty sumienia.
Spojrzała na okularnika. Ten założył już te maleńkie szkiełka i wbił pytający wzrok w brunetkę.
- Broniłam drania, co zarżnął z zimną krwią dziewczynę. Wypruł jej flaki, bo miała dość dawania dupy za pieniądze. - powiedziała to spokojnie, jakby czytała bajkę na dobranoc. Ostra laska, pomyślał. Coraz bardziej mu się podobała.

- Poprosimy teraz nowego kolegę by opowiedział o swoim problemie. - Doktorek spojrzał na niego jak treser na głupiego Azorka i oparł łokieć na kolanie.
Zaskoczył go. Przecież on myślał o dziewczynie, o mordowaniu, o flakach na ulicy. Patrzył na nią. Wybiło go to z nierealnego świata.
Rozejrzał się po grupie. Nie znalazł w żadnej twarzy ani otuchy, ani zrozumienia. Nabrał powietrza.
- Mam problem z alkoholem - wyrzucił z siebie.
Ogólny rechot na sali utwierdził go, że jest w odpowiednim miejscu.
- Wiemy i dlatego tu wszyscy jesteśmy. - "okular" starał się opanować irytację.
- Ale ja mam poważny problem z wódą.
Spojrzał na salę szukając, choć jednej przychylnej twarzy. Wszystkie gęby się uśmiechały. No może nie wszystkie. Ona nie miała na pewno gęby. Miała zmysłowe usta. Ale te usta też się uśmiechały.
Prowadzący zdjął okularki i zaczął je znowu pieczołowicie przecierać zasmarkaną chusteczką. Zachęcił go gestem głowy i kontynuował. W końcu jemu płacili od godziny.
- No, więc tak...- rozsiadł się wygodniej na fotelu i mówił dalej. - Piję i piję i nic. Piję dalej.
Okularnik spojrzał na niego z politowaniem.
- Wiem, że pierwszy raz na spotkaniu trudno złożyć myśli, ale spróbuj powiedzieć coś konkretnego.- Zapewne dla niego to rutynowa sytuacja, a takich "nowicjuszy" wśród marginesu społecznego przerabia na setki.
Znowu poprawił się na fotelu i zaczął od początku.
- Najpierw wysiadają mi nogi. Zaczynam się zataczać. Piję dalej i w końcu walę się na podłogę - zakończył. Chyba zakończył. Bo co miał tu jeszcze dodać. Spojrzał na salę. Patrzyli na niego, jakby przyniósł kalkulator na kurs komputerowy.
- Tyle, że ja leżę na tej podłodze i wszystko widzę na boku - bronił się bezradnie.
- Jak to na podłodze? - wyskoczył rudzielec dwa taborety od niego.
Spojrzał na rudego i próbował tak dobrać słowa by dotrzeć do resztek jego strawionych wódą szarych komórek.
- Więc tak leżę i myślę, jak doczołgać się do butelki i ją dokończyć. Próbuję ruszyć prawą dłonią, ale mnie nie słucha. Przewalam się na bok i już, już mam usta przy butelce...- chciał dokończyć.
- Zaraz - przerwał "okular" .- Chcesz powiedzieć, że w tym upojeniu wydaje Ci się, że myślisz, że...- bełkotał.
- Nie, naprawdę myślę. - chyba do nich dociera, przeleciało mu przez myśl - Jestem nawalony, ale mózg mi pracuje. Mogę rozwiązywać równania różniczkowe i czytać i pisać i...tylko nie mogę ruszyć ręką..., bo tak jestem pijany. Nie mogę zapomnieć. Rozumiecie? - Ich rozdziawione gęby mówiły "nie rozumiemy".
"Wielki inkwizytor" skończył kolejną pielęgnację sprzętu optycznego i zwrócił swe oblicze na pacjenta.
- To ciekawy przypadek. Zapewne, to sposób przyswajania alkoholu przez twój organizm sprawia, że najpierw atakuje narządy ruchu. Zapewne przy dalszym zażywaniu używki ulegnie i mózg...- Gadałby pewnie do rana.
- Ale, jak to zrobić, kiedy nie mogę sięgnąć po butelkę? - wyrzucił jednym tchem.
Zapadła cisza i wszystkie oczy skierowały się teraz na "guru" całej imprezy.
- My tu jesteśmy, by przestać pić, a nie udzielać porad jak to robić - wycedził "okular" przez żółte zęby.
- A jak mam przestać pić skoro nie mogę dalej pić - jasno postawił swój problem - chleję od miesiąca. Choruję, rzygam jak kot. Żołądek mi już wysiada. Jak dojdę do siebie to nawet nie chce mi się "klina", nic. Wiecie ile już kasy wydałem, żeby się uzależnić?

Okularki zaparowały. Doktorek patrzył przez tą mgłę, a wąskie wargi mu lekko drżały.
Salę wypełniał cichy pomruk rozmów, jak pomóc "nowemu", żeby mógł zacząć pić jak oni. Przysuwali do niego swoje taborety i ze współczuciem dawali dobre rady. Każdy mu z dumą opowiadał, jak sam zaczął swoją alkoholową przygodę i co ma zrobić, żeby mu się udało. Jedna gruba pańcia z nosem, jak pomidor, radziła mu żeby małymi porcjami. Najlepiej pół flaszki przed snem. Machnął na to ręką. Już próbował, bez skutku.
Czarnula milczała. Siedziała nieruchomo i nie uczestniczyła w tej "dobroczynnej" akcji doradzania, jak się uwalić. Szkoda, liczył że zamieni z nią parę słów i będzie pretekst do wyrwania jej numeru telefonu. Reszta uczestników otoczyła go szczerą opieką.

Czuł się dobrze w tej atmosferze zrozumienia i współczucia. Stał się im bliski. Grono kuracjuszy przyjęło go jak swojego. Jeszcze większym ciepłem go otoczyli, jak im oświadczył, że ma kasę i zaprasza ich na jednego.
- CISZA ! - piskliwy krzyk zdmuchnął rodzinną atmosferę zebrania - Co wy robicie? Tyle miesięcy pracy, a wy bredzicie o piciu. Tyle mojej pracy, a wy...
- Ale facet ma problemy z alkoholem, trzeba mu pomóc szefie - rudy wstawił się za nowym kolegą.
Nastąpiła dwuznaczne milczenie. Chudy wlepił w niego oczy. Siedzieli naprzeciwko siebie, jakby byli sami w ogromnej sali.
"Okular" zerwał się z taboretu i ruszył w jego stronę. Złapał go za rękaw i energicznie wyciągnął na korytarz.
- Chcesz mnie wykończyć? - wysapał mu w twarz - Chcesz, żeby mnie wywalili na pysk z instytutu. Po to robiłem te wszystkie pierdolone dyplomy? Po to harowałem z tymi moczymordami? Widzisz te kamery?
Rozejrzał się po suficie. Faktycznie. Inwestycja, jak w reality show. Co kilkanaście metrów podwieszone były szklane kule.
- I mają mikrofony - dodał z sykiem.
Doktorek obrócił się na pięcie i zatrzasnął za sobą drzwi sali. Mężczyzna stał nieruchomo na korytarzu.
Znowu został sam.

Powoli szedł schodami do wyjścia.
Czekali na niego. Siedzieli okrakiem na swoich kobyłach z zaplecionymi na piersiach rękami. Motocykle milczały. Zajęli cały parking. Ciężkie maszyny powoli stygły w upalnym słońcu. Maleńkie kaski wyglądały pociesznie na tych kudłatych łbach. Kilku miało bandamki zawiązane za głową, ich przepisy o kaskach nie obowiązywały. Długie brody powiewały na letnim wietrze, a mysie wąsiki u tych młodszych, świeciły kropelkami potu. Był upał.
Mimo gorąca każdy miał kamizelkę upstrzoną napisami nie mniej od wytatuowanych ramion. Motyw trupiej czachy królował. Jeden napis powtarzał się na każdej: Born to Die. Ich barwy.

Zszedł ze schodów i stanął naprzeciw owłosionego grubasa, pod którym potężny Night-Train wyglądał jak klapnięty jamnik.
- No i kicha.- wzruszył ramionami i zaczął zdejmować cienką wiatrówkę z pleców. Ukazała się równie wypaprana kamizelka , jak reszty.
- Wyleczyli cię, czy nie?- głos grubasa zadudnił jak pusty wydech Harleya.
- Powiedzieli, że jestem przypadek beznadziejny. - spojrzał na resztę z przegraną miną.
- Schodzimy na psy - ryknął z boku kolejny owłosiony łeb w brain-capie. - Jak tu cię nie nauczyli chlać to już masz przesrane. - ryk śmiechu rozległ się na całym parkingu.
- Dawaj , spadamy. Od razu wiedziałem, że to gówniany pomysł - wysyczał grubas i kliknął w stacyjkę motocykla. Zawył rozrusznik i potężny ryk silnika wypełnił powietrze.
Podszedł do zwalistego Black Rod'a. Wyciągnął z kieszeni czarną chustę i zawiązał z tyłu głowy. Założył ciemne okulary i wsiadł na swój motocykl. Kątem oka zobaczył jej sylwetkę w oknie sali wykładowej. Odpalił maszynę i dał się zabrać w nurt odpływającej ulicą rzeki żelaza.
Bulgot silników nadal mieszał się z rechotem śmiechu.




Jesionkówka marzec 2011

Zbyszek M.




Na górę
 Wyświetl profil Prywatny album  
 
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 1 ] 


{ RELATED_TOPICS }
 Tematy   Autor   Odpowiedzi   Odsłony   Ostatni post 
Na tym forum nie ma nowych nieprzeczytanych postów. Incydent - opowiadanie

Raceman

10

1160

02 lip 2011, 9:14

Raceman Wyświetl najnowszy post

Na tym forum nie ma nowych nieprzeczytanych postów. Born To Die - opowiadanie

Raceman

0

634

02 lip 2011, 9:14

Raceman Wyświetl najnowszy post

 


{ RELATED_TOPICS }
 Tematy   Autor   Odpowiedzi   Odsłony   Ostatni post 
 


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  

  stat4u

  Nowości Nowości Mapa Strony Mapa Strony Index Mapy strony Index Mapy strony RSS RSS Lista kanałów Lista kanałów

Powered by phpBB © 2007 Group